2 stycznia 2011

XLIII. Szarmancki strzelec



Kiedy powóz wjechał w lasek, kazał do zatrzymać niedaleko strzelnicy, mówiąc, że przyszła mu chęć trochę postrzelać, żeby zabić Czas. Czyż zabijanie tego potwora nie jest najczęstszym i najgodziwszym zajęciem nas wszystkich? – I szarmancko podał dłoń swojej drogiej, słodkiej i okropnej żonie, swojej tajemniczej żonie, której zawdzięcza wiele rozkoszy i wiele cierpień, a pewno i wiele ze swego geniuszu.

Kule trafiały daleko od wybranego celu; jedna utkwiła nawet w stropie; a kiedy urocza istota śmiała się jak szalona pokpiwając sobie z niezręczności małżonka, ten nagle odwrócił się do niej i powiedział: «Popatrz tam, na tę lalkę po prawej stronie; tę, co zadziera nosa i ma taką wyniosłą minę. Teraz, mój drogi aniele, wyobrażam sobie, że to ty!» Zamknął oczy i spuścił kurek. Kula równiutko ścięła lalce głowę.

Wtedy, pochylając się ku swojej drogiej, słodkiej i okropnej żonie, swojej nieodłącznej i nieubłaganej Muzie, i całując z szacunkiem jej dłoń, dodał: «Ach, drogi aniele, jakże ci jestem wdzięczny za moją zręczność!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz