2 stycznia 2011

IV. Żartowniś


Szalał noworoczny żywioł: chaos błota i śniegu przecinany tysiącem powozów, błyskający zabawkami i cukierkami, rojny pożądliwością i rozpaczą; oficjalny obłęd wielkiego miasta zdolny pomieszać rozum najbardziej zatwardziałemu samotnikowi.

Poprzez ten zgiełk i zamęt dreptał raźno osioł poszturchiwany przez uzbrojonego w bat prostaka.

Kiedy osioł miał właśnie skręcić przy rogu ulicy, przystojny elegant, urękawiczniony, świecący lakierkami, okrutnie wykrawcowany i uwięziony w nowiutkim ubraniu, złożył pokornemu bydlęciu ceremonialny ukłon i rzekł uchylając kapelusza: «Życzę szczęścia i pomyślności w Nowym Roku!» Po czym z chełpliwą miną odwrócił się do niewidocznych towarzyszy, jakby w oczekiwaniu aprobaty dla swojego zadowolenia.

Osioł nie zauważył eleganckiego żartownisia i dalej dzielnie spieszył tam, dokąd wzywał go obowiązek.

Mnie zaś zdjęła nagle bezgraniczna wściekłość na tego wytwornego głupca, który wydał się ucieleśnieniem całego dowcipu Francji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz